Na początku latania uczyłam się we śnie. Przez kilka lat we snach pływałam w powietrzu tak zwaną "żabką". Ojciec nauczył mnie pływać na jawie, gdy miałam najwyżej sześć lat. Przepłynęłam wtedy razem z nim rzekę Bóg.
Potem miałam sen, w którym latająca kula z czymś w rodzaju skrzydeł ( coś podobnego widziałam jako latającą złotą piłkę w filmie o Harrym Porterze) zaprosiła mnie do nauki latania. Złapałam ją za "skrzydła". Najpierw mocno szarpała, ale nagle przyszła do mnie wiedza, że mogę kulą kierować przy pomocy mojej świadomości. No i zaczęło się: latałam we wszystkie możliwe strony, z różnymi prędkościami, w pełni kontrolując lot.
Jeszcze nigdy nie latałam sama poza snem. Samolotami, owszem, ale żadnego nie prowadziłam.
Następnie latałam już w snach bez pomocy kuli, tak po prostu, świadomie, jak czasem duchy w filmach dla dzieci.
Potem z kolei byłam przygotowywana do prowadzenia statku kosmicznego. Nie było żadnych przyrządów sterowniczych prócz mlecznego, jakby szklanego blatu, na którym należało położyć dłonie i prowadzić statek kosmiczny siłą woli. To też we śnie. Wiem, że już umiem latać statkami kosmicznymi. Czekam cierpliwie na odpowiedni moment. Może "Korab" kosmiczny to będzie...
A ostatnio znów innego latania nauczyłam się we śnie. Szłam sobie krętą ścieżką górską w bardzo wysokich górach. Powyżej czterech tysięcy metrów nad poziomem morza. Podeszłam do skraju tej drogi i w dole zobaczyłam strome ściany wąwozu, głębokiego na jakieś tysiąc metrów. Odbiłam się stopani od krawędzi urwiska i nagle poleciałam. Najpierw w dół, a potem w górę. Szybowałam raz w dół, raz w górę wąwozu tak, jak szybują najszybsze ptaki. W pewnej chwili jednak spowolniłam swój lot i przysiadłam na długiej gałęzi pokrytej kilkoma zaledwie liśćmi. Wystawała ona trochę zadziornie ze ściany urwiska. Poczułam, jak trzepiocząc skrzydłami składam je wzdłuż tułowia. Trochę mało płynny zdawał mi się ten ruch. A gałąż w tym czasie lekko się zakołysała. Ledwo, ledwo... leciuteńko.
obrazek - sztuka huiczoli z Meksyku. Huichol - etniczna grupa
zamieszkująca górzyste tereny pomiędzy Durango i Guadalajara,
wschodnie tereny środkowego Meksyku, niedaleko Zacatecas,
na Sierra Madre Occidental, w miastach Nayarit i Jalisco.
Indianie Huichol sami nazywają się "Wixáritari" co w wolnym
tłumaczeniu oznacza ludzie. Plemię Huichol zostało odkryte
przez "białego brata" w końcu XVIII wieku.
We śnie
Śnisz mi się obco. Dal bez tła,
Wieczność się w chmurach błyska.
Lecimy razem. Mgła i mgła!
Bóg, ciemność i urwiska.
Do mgły i mroku naglisz mnie
I szepcesz, zgrzana lotem:
"Toć ja się tobie tylko śnię!
Nie zapominaj o tem..."
Nie zapominam. Mkniemy wzwyż
Do niewiadomej mety.
O, jak ty trudno mi się śnisz!
O, jawo moja, gdzie ty?
Bolesław Leśmian
pozdrawiam serdecznie
Komentarze